Zakupy modowe dla niektórych są lekiem na stres, dla innych okazją do spędzenia czasu ze znajomymi na wspólnym „shoppingu”. Dziś żyjemy w epoce dobrobytu, który często nieświadomie przekształcamy w konsumpcjonizm – zakupy ubraniowe robimy coraz częściej, jednak patrząc na badania przeprowadzone w 20 krajach ponad 50% naszych ubrań zalega w szafach, czego efektem jest zanieczyszczone środowisko naturalne. Nasuwa się pytanie – jak ubierać się etycznie i jednocześnie modnie?
Przemysł modowy to drugi najbardziej szkodliwy dla środowiska sektor gospodarki. Warto w tym miejscu zapoznać się z takimi pojęciami jak „greenwashing” i „fast fashion”. Marki modowe coraz częściej zalewają nas nowymi kolekcjami, sezonowymi czy nawet międzysezonowymi. Tak częste wprowadzanie do obiegu nowych ubrań wiąże się z obniżeniem kosztów produkcji, co zwykle nie idzie w parze z dbaniem o planetę. Statystyczny europejczyk kupuje kilkanaście kilogramów ubrań rocznie, w naszym kraju wydajemy na ubrania około 1200 zł w ciągu roku na osobę a mieszkańcy bogatszych krajów Europy nawet trzy razy tyle. Fast fashion to polityka marketingowa branży odzieżowej polegająca na masowej produkcji ubrań i dodatków, które są bardzo tanie i odpowiadają na najpopularniejsze kierunki w modzie kreowane w social mediach takich jak Instagram czy Tik Tok. Z racji tego, że dziś spora część naszego życia rozgrywa się właśnie na portalach tego typu czasami nie jesteśmy w stanie uniknąć zalewu nowych trendów, nie chcemy też od nich odbiegać. Niestety fast fashion niesie ze sobą największą zagładę dla planety, ubrania te szybko wychodzą z mody, są wyprodukowane z gorszych materiałów a o ich trwałości szkoda nawet dyskutować. Pojęcie fast fashion ciągnie za sobą tzw. greenwashing. Sporo ludzi jest już dziś świadomymi konsumentami którzy chcieliby wyglądać modnie i etycznie. Eksperci od marketingu marek odzieżowych są tego świadomi i często próbują udawania ekologiczności w celu zwiększenia sprzedaży i ocieplenia swojego wizerunku. Zazwyczaj takie marki wypuszczają kolekcję „eko” która jest droższa w produkcji i odbijają sobie tę stratę na fast fashion.
Kluczem do stylowego ubioru i czystego sumienia jest świadomość tego, skąd pochodzą nasze ubrania. Musimy się liczyć z tym, że metki „Made in Bangladesh” zazwyczaj niosą ze sobą cierpienie i wyzysk szwaczek, że 100% poliestru nie będzie zdrowe ani dla naszego ciała ani dla środowiska. Podejrzanie niska cena ubrań z sieciówek nie gwarantuje też jakości na lata, ewentualnie na 3 miesiące. Ubranie jest jedynie gotowym produktem z którym mamy styczność, czasami jego przeszłość kryje czyjąś ciężką i niezdrową pracę. W internecie jest dziś mnóstwo informacji o najporządniejszych i najbardziej ekologicznych materiałach, o certyfikatach które są gwarancją, że ubrania powstały w humanitarnych warunkach. Warto to sprawdzać. Dodatkowo bardziej przemyślane i rzadsze zakupy są już czymś dobrym dla planety. Im rzadziej kupujemy tym częściej uda nam się zaoszczędzić na nieco droższą lecz porządniejszą rzecz. Poleca się również kupowanie ubrań z drugiej ręki oraz ich wymienianie. Moda zatacza coraz mniejsze kręgi i sporo perełek możemy znaleźć w popularnych dziś second handach. No, i warto pamiętać o polskich producentach ubrań. Nie zawsze znajdziemy ich w galerii handlowej jednak można ich znaleźć w internecie lub spotkać na wszelakich targach designu!
Korespondent: Martyna Wojdat